Nowa wersja "Akademii Pana Kleksa" – od piątku w kinach
"Akademia Pana Kleksa" Macieja Kawulskiego jest mocnym akcentem rozpoczynającym 2024 r. w polskich kinach. Obraz, który trafia na wielki ekran po czterdziestu latach od premiery adaptacji bajki Brzechwy w reż. Krzysztofa Gradowskiego, był wyczekiwany przez najmłodszych widzów i ich rodziców. Zanim trafił do regularnego repertuaru, obejrzało go 438 tys. widzów. Jak podkreśla dystrybutor Next Film, "to rekordowy wynik na pokazach przedpremierowych w historii polskiego box office". "Kiedy zaczynaliśmy pracę nad filmem, wiedziałem, że Kleks o sobie przypomni, ale w najszczerszych marzeniach nie spodziewałem się takiego wyniku i tak wspaniałego odbioru. Dziękujemy z całego serca dzieciom - i tym małym, i tym dużym. Dzięki wam wieść o świecie wyobraźni niesie się coraz szybciej i szerzej" - powiedział Kawulski, cytowany w komunikacie.
W centrum jego filmu – w miejsce Adasia Niezgódki – pojawia się Ada Niezgódka (w tej roli Antonina Litwiniak). Obdarzona wielką wyobraźnią dziewczynka mieszka ze swoją mamą w Nowym Jorku. Bardzo tęskni za tatą, który zaginął w tajemniczych okolicznościach. Po cichu liczy na to, że chociaż jej dwunaste urodziny będą radosnym dniem. Marzy o przyjęciu niespodziance z udziałem szkolnych kolegów. Niestety, okazuje się, że jej mama zapomniała o tym święcie. Zamiast rówieśników Ada spotyka gadającego ptaka (Sebastian Stankiewicz), który zaprasza ją do prestiżowej Akademii - szkoły dla dzieci z całego świata, prowadzonej przez profesora Ambrożego Kleksa (Tomasz Kot). Szybko okazuje się, że to właśnie w tym miejscu poznali się rodzice dziewczynki. Zachęcona przez mamę Ada wkracza do świata, w którym pisze się bajka. Tutaj nawiąże nowe przyjaźnie, ale także stawi czoła wilkusom, które zagrażają społeczności Akademii.
Ambroży Kleks z obrazu Gradowskiego to kultowa rola Piotra Fronczewskiego. Dla Tomasza Kota – wychowanego na tamtej opowieści – stworzenie na nowo tej postaci było wyzwaniem. "Starałem się najlepiej, jak potrafiłem. Kilka razy mi się tak zdarzyło. I wtedy ten dreszczyk, ta presja się pojawiały. Przypomniałem sobie, jak one smakują. Pamiętam, jak ogłoszono obsadę +Bogów+. Komentarze były wtedy głównie takie, że obsadzenie mnie w roli profesora Religi to wielki błąd. Wtedy presja była gigantyczna, bo bardzo chciałem coś udowodnić innym. Teraz to jest zupełnie inny rodzaj ciśnienia. Choć oczywiście cały czas odbijam się na przykład od zdania: +Piotr Fronczewski jest tylko jeden+. No ale ja się przecież z tym zgadzam. Kto mówi, że jest ich dwóch?" – powiedział, cytowany w materiałach prasowych Next Film.
Aktor podkreślił, że nie ściga się z Piotrem Fronczewskim, którego bardzo szanuje. "Podobnie reaguję na pytania o to, że w naszym filmie do Akademii przyjmowane są wszystkie dzieci, a nie tylko chłopcy, których imię zaczyna się na literę A. Wypracowałem sobie na to jedną odpowiedź: +Tak, są zmiany. Byli chłopcy, a teraz są dziewczyny. I wie pan, jak się dziewczyny cieszą?+. Zresztą uważam, że dzięki temu, że są dzieci z całego świata, to pojawił się przepiękny pomysł na to, jak one mają się ze sobą porozumiewać i mówić tym samym językiem. To jest wszystko fantastyczne na ekranie, ale niesamowite było też na samym planie w wymiarze ludzkim. Miałem wrażenie, że jestem de facto w międzynarodowym gronie. A wszystkie dzieciaki świetnie mówiły po polsku i dzieliły się różnymi ciekawostkami z kultur swoich rodziców. To było niezwykle wzbogacające spotkanie" – stwierdził Kot.
Od piątku "Akademię Pana Kleksa" można oglądać w kinach. Za scenariusz – obok reżysera – odpowiadają Krzysztof Gureczny i Agnieszka Kruk. W obsadzie znaleźli się m.in. Piotr Fronczewski, Danuta Stenka, Agnieszka Grochowska, Daniel Walasek i Konrad Repiński. Autorem zdjęć jest Bartek Cierlica. (PAP)
dap/ skp/